Tytuł: W krainie kondorów
Autorzy: Wiesława Izabela Rudź & Krzysztof Grudź
Wydawnictwo: Novae Res, premiera 4.05.2022
Kategoria: książka podróznicza
Ilość stron: 326
Moja ocena: 10/10
Kondor – potężny symbol Ameryki Południowej. Wystarczy
dobry powiew, aby kondor wzniósł się ponad codzienność. Wtedy szybuje
z
zaskakującą, przy jego wadze, lekkością. Stabilny jak stary człowiek,
z szyją
pomarszczoną jakby wiekiem. Bystrym wzrokiem wypatruje pokarmu, bo przecież i
on musi przetrwać. Dumny jak ludzie mieszkający na tym kontynencie. Oczywiście
nie jest to reguła, ale
w każdej społeczności żyją różni mieszkańcy.
Jest jedno państwo w Ameryce Południowej, gdzie z ziemi
nie widuje się kondorów. Przyczyna jest prozaiczna – tam nie ma gór. Urugwaj to
kolebka tanga, futbolu. To jest miejsce, gdzie ludzie „mają czas mieć czas”.
Sączą yerba mate z jednej bombilli i rozmawiają, rozmawiają…
Dziś przyjaciele się spotykają, aby dzielić mate i rozmawiać
o
braterstwie, okazując sobie jednocześnie szacunek, akceptację
i zrozumienie.
Argentynę już poznawaną, ale dotąd niezwiedzoną
kojarzyć będę
z mężczyznami. Czy to byłby mój „klucz” rozumienia psychiki
mieszkańców? Oni dotychczas wspominają Ernesto Che Guevarę –
w opinii jednych wielkiego rewolucjonistę, innych –
mordercę. Che oznacza mężczyznę. Czy
on, podobnie jak współcześni Argentyńczycy, uwielbiał oglądać walki kogutów.
Zawsze liczy się efekt i zyski. Przygotowanie ptaków pozostaje sekretem trenerów.
„Boskie Buenos” nie jest takie
z powodu plagi oszustów i złodziei. Zaskakujące
są dźwięki, kiedy grają cykady.
Kiedy pierwszy raz je usłyszeliśmy, wydawało nam się, że to szumy dochodzące
z linii energetycznych.
Kiedy już jesteśmy „przy energetykach”… warto pamiętać
o skuteczniejszej metodzie, chyba też uzależniającej – liściach koki. Bardzo chciałbym z zobaczyć choćby
„z lotu ptaka” pustynię Salvadora Dalego i drzewo z kamienia.
Zapewne wszyscy znają nazwę jeziora Titicaca, ale
niezwykle ciekawa jest na nim wyspa Uros.
Mógłbym tak jeszcze długo wędrować z autorami książki,
ale resztę przyjemności zostawię dla Was. Państwo Wiesława Izabela Rudź wraz
z
mężem Krzysztofem jechali swoim defenderem, a nam przekazali opowieść
wzbogaconą fotografiami. „W krainie kondorów” to nie jest sztucznie ubarwiona
wizja podróżnicza. W opisie znalazły swoje miejsce ciemne strony zwiedzanych
miejsc i niesympatyczne cechy spotykanych ludzi. Ta książka zapiera dech w
piersiach i rodzi marzenie o nowej wyprawie.
Za egzemplarz książki dziękuję bardzo Wydawnictwu Novae Res
Może kiedyś, na razie nie mam ochoty na podróże :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie dlatego tak często zmieniam gatunki literackie, tematykę i autorów :) Bardzo dziękuję za komentarz i pozdrawiam serdecznie
UsuńNie wykluczam, że kiedyś wybiorę się w tę książkową podróż.
OdpowiedzUsuńJa odbyłem właśnie tę podróż w wersji fotelowej (nie samolotowej :)) Chciałbym kiedyś wybrać się na tamten kontynent i skonfrontować opisy z wrażeniami. Bardzo dziękuję za komentarz i pozdrawiam Cię serdecznie
UsuńBardzo lubię książki podróżnicze, o tej nie słyszałam, ale recenzja zachęcająca. Kupię mężowi w prezencie, to i ja ją z czasem przeczytam. Akurat o tym kontynencie wiem bardzo mało.
OdpowiedzUsuńTa książka ukaże się na półkach księgarskich 4 maja, to znaczy wkrótce po tradycyjnej majówce :) Ja też bardzo lubię książki podróżnicze, a te wspomnienia porwały mnie. Woybraźnia pracowała na pełnych obrotach, a fotografie opublikowane w książce i Interenecie wzmogły zainteresowanie. Życzę pasjonującej lektury i bardzo dziękuję za komentarz. Pozdrawiam cieplutko
UsuńWłaściwie nie sięgam po książki podróżnicze, więc raczej nie skorzystam z rekomendacji. Jakoś nie mogę się przekonać do tego typu literatury.
OdpowiedzUsuńJa nie czytam jedynie tekstów pisanych Brajlem. Bardzo dziękuję za komentarz i jednak proponuję poszerzenie zainteresowań o tego rodzaju wydawnicta.
Usuń