Tytuł: Warszawianka
Autorka; Ida Żmiejewska
Wydawnictwo: Skarpa Warszawska 2019
Kategoria: kryminał historyczny
Ilość stron: 415
Moja ocena: 9/10
Spotykani przeze mnie młodzi ludzie często nie wiedzą,
jaki kierunek studiów wybrać. Po zdobyciu dyplomu nie widzą dla siebie
perspektyw życiowych w ograniczonej socjologicznie Europie. Robią sobie wdzięczne
fotografie na tle nieznanych im budowli. Na moje sugestie dotyczące nauki dodatkowych
języków obcych odpowiadają, że to jest zbyteczne. Nie ma tematów tabu i źle widzianych
zachowań.
Kiedyś tłumaczono pannom, że studia to zbytek i
zagrożenie zepsuciem. W Warszawie, w Kraju Nadwiślańskim Polakom zabraniano
myśleć o ich państwie jako Ojczyźnie.
- Bardziej wskazany byłby rosyjski. Zważywszy, że jesteśmy w Rosji…
Nie będę się jednak upierał.
- Nie jesteśmy w Rosji – oświadczyła z mocą, milcząca do tej pory panna
Leontyna.
W Pawilonie X warszawskiej Cytadeli Aleksandryjskiej
osadzano ludzi oskarżanych o działalność wywrotową. W mieszczańskich salonach,
w obecności rosyjskich urzędników rozmawiano po francusku.
„Kłamstwo” – tak brzmiało pierwsze polskie słowo, jakiego się
nauczył.
Dyskrecja była bardzo wskazana. Bywanie w lupanarze groziło
skandalem towarzyskim, choć przecież każdy musi jakoś zarabiać na utrzymanie.
Rzadko zdarza się tak malowniczy skandal
Kiedy w warszawskim Teatrze Rozmaitości gasły światła,
gaz przestał syczeć i kurtyna poszła w górę, myśli zaprzątał inny świat.
Kiedy wziąłem do ręki książkę Pani Idy Żmiejewskiej, uniosłem
okładkę „Warszawianki”, przeniosłem się winny świat ograniczony konwenansami,
nakazami i zakazami. Po odwróceniu ostatniej kartki nie chciałem wrócić do
teraźniejszości.
W domu Państwa Rapackich nie wolno było przekraczać
pewnych granic społecznych… oficjalnie. W pewnych miejscach nie wypadało bywać…
do śmierci. Panienki nie powinny chodzić same po ulicach i przynosić
w
kieszeniach dowody… niesubordynacji. Kochać można było tylko mężczyznę
zasobnego i poprawnego politycznie, a nie… Moskala.
Jestem zafascynowany powieścią Pani Żmiejewskiej. Od
pewnego czasu poszukiwałem książki, która łączyłaby historię, socjologię,
sensację
i romans. Ta powieść jest elegancko napisana. Detale takie jak batystowa
chusteczka z żałobną obwódką, woalka, gumy na kołach dryndy – to urocze
ozdobniki. „Warszawianka” to książka przenosząca czytelnika w inne realia, jak
wehikuł czasu. Tę książkę smakuje się jak bliny z kawiorem. Czasem uwodzi delikatnością,
by za chwilę zaskakująco lekko pobudzić zmysły. Kwintesencją smaku jest
konkretna przyjemność degustacji ostrości. Ta książka jest wybornym zajmującym historycznym
kryminałem, stworzonym przez perfekcyjną pisarkę.