Tytuł: Twarz Grety di Biase
Autor: Magdalena Knedler
Wydawnictwo: Novae Res 2018
Kategoria: beletrystyka
Liczba stron: 392
Moja ocena: 9/10

Z mgły tajemnic wyłania się "Twarz Grety di Base". Tylko jej oczy magnetycznie przyciągają uwagę widza. Jedynie one lśnią blaskiem. Czy istnieje rzeczywiście?



Magdalena Knedler stopniowo uchyla zasłonę, za którą ukrywa się tajemnicza kobieta. Zafascynowany obrazem wrocławski marszand utrzymuje kontakt mejlowy z autorką obrazów. Gdyby ograniczył się do kwestii zawodowych, zrobiłby lepiej. Ogarnięty i ograniczony obsesją próbuje ingerować w prywatne życie malarki. Ten żałosny egoista odrzuca dobre maniery i napędzany wścibstwem burzy dyskrecję korespondentki.

Uczymy się siebie, obserwujemy przesuwanie granic własnej empatii, patrzymy na swoją wrażliwość i swoje okrucieństwo, na rzeczy, które robimy, mimo że nie mieszczą się w przyjętym przez nas systemie wartości.

Właśnie tej empatii mu brakuje. Przyznaje się, że w swojej działalności "nie mierzy wysoko, bo ma lęk wysokości". Bezmyślnie rani oddane mu osoby.



Autorka bardzo wnikliwie przedstawiła jego portret psychologiczny, a ja chwilami zapomniałem, że czytam tylko książkę. Adam tak mnie denerwował, że w realnym życiu i pewnej sytuacji bez wahania bym mu przyłożył. 

Twarze postaci na obrazach mniej i bardziej znanych malarzy odzwierciedlają uczucia, którymi obdarzyli ich twórcy. Nastrój dzieł przenika do charakterów artystów. Z dużym zainteresowaniem poznawałem kolejne ciekawostki związane z historią sztuki. Włoskie plenery pobudzały moją wyobraźnię. 

Polecam tę książkę osobom szczególnie ceniącym dobrą fabułę. Czytelnicy podatni na emocje może odniosą wrażenie uczestniczenia
w opisanych sytuacjach. Ja z dużym zainteresowaniem poszukam innych powieści tej autorki.