Pokazywanie postów oznaczonych etykietą fantasy. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą fantasy. Pokaż wszystkie posty

Czy można wyręczyć bogów?

Tytuł: Alexander Graves. Dziedzictwo

Autor: Adrian Dominiak

Wydawnictwo: Novae Res, 17.10.2024

Kategoria: fantasy

Ilość stron: 346

Moja ocena: 9/10


Kiedy Atlantydę pochłonęła woda, kiedy z powierzchni globu zniknęła mityczna wyspa, życie wielu ludzi straciło sens. Bezdomni ludzie
z obłędem w oczach szli w beznadziejnym kierunku, jakby już zdecydowali się szukać swojego utraconego miejsca.

- Proszę, zaczekaj! – zawołałem.
Na szczęście zatrzymała się i odwróciła w moją stronę. Kiedy spojrzałem na nią, zauważyłem, że była jakby w lekkim transie.

Pochłonęła ją piaskowa burza. Czy odnalazła w niej swój cel? Być może…

Wróciła stamtąd jako dorosła dzielna kobieta, służąca Tajnej Lidze.

Szef jednego z wydziałów tej instytucji, Han studiował księgi i poznawał sztuki walki, modląc się codziennie o życie i siłę.

W pamięci zszokowanych istot pozostał na zawsze ponury widok, kiedy zatrzęsła się Ziemia a fale uniosły.

Niebo wyglądało na zaśniedziałe, wokół pełno było dymu, a ja trzymałem w uścisku pewną kobietę.

Mrok nienawiści do ludzi, winnych tej katastrofy, mogło rozjaśnić jedynie światło nadziei.

Promieniująca substancja zaczęła iskrzyć w jego dłoni, tworząc jaśniejącą  łunę, widoczną wśród ludzi znajdujących się na łodziach stacjonujących niedaleko wybrzeża Monako.

Światło nie dla wszystkich oznacza to samo. Kątem oka dostrzeżone może spalić istotę słabą.

Lecz biada temu, kto zachowuje się jak owad… jest on bowiem wiedziony przez światło, które może doprowadzić go do zguby.

Dziedziczka krwi legendarnego króla Artura podjęła wyzwanie. Na podłodze zauważyła połyskujący pierścień z jakimiś symbolami.

Na świecie nie ma przypadków. Jest przeznaczenie.   

To… nie koniec…

Czas zacząć działać.

Próbujcie coś odtworzyć… stworzyć coś z niczego, bawiąc się w bogów, jak gdybyście się nie bali ich gniewu.

Pan Adrian Dominiak postanowił zaprezentować czytelnikom swoją fabularną wizję oceanicznej katastrofy. Opowieść osnutą mgłą tajemnicy i chmurą domysłów przedstawił jako misterną mozaikę różnych twierdzeń. Duchowość w jego powieści słusznie nie jest zjawiskiem ezoterycznym, przekazywanym jedynie wybrańcom. Autor Jasno oddzielił fantastykę od science fiction. Sytuacje i sceny, opisane słowami, bardziej przypominają surrealistyczne obrazy. Karkołomnym wyzwaniem dla pana Dominiaka okazało się połączenie mitu z popularnym stylem casual. Niestety przesadne emocje bardziej kojarzyć się mogą z wizją dark street przez narzucane niewybredne słownictwo i epitety zasłyszane na poziomie marginesu społecznego. Pomijając ten możliwy do uniknięcia mankament, w fantastycznym nastroju polecam lekturę książki „Alexander Graves. Dziedzictwo”. Pamiętajcie, że fantastyka też ma realne cechy, z którymi możemy zetknąć się niespodziewanie szybko.

Za egzemplarz książki dziękuję bardzo wydawnictwu Novae Res


Galaktyka uczuć

Tytuł: Usłane gwiazdami 

Autorka: Joanna Sprenger

Wydawnictwo: Inanna, 31.07.2024

Kategoria: romans / fantastyka

Ilość stron: 212

Moja ocena: 8/10


Umiejętność rozumienia języków to dar wyjątkowy. To nie jest tylko efekt doskonałej edukacji. Świadomość sensu słów otwiera możliwość interakcji opartej na uczuciach.

Niedojrzałość powoduje, że ktoś bez zastanowienia wyrzuca z siebie zbyt wiele słów. One są jak lawina błędów, które ranią. Ich interpretacja świadczy o tolerancji rozmówcy. Nad głową zbierają się czarne chmury.

Spodziewałam się burzy gradowej z piorunami, a tymczasem wzeszło słońce.

Zarzucić komuś nieszczerość ma prawo ktoś prawdomówny.

To nałogowy kłamczuch i intrygant.

Trudno zaakceptować niewyparzony język i potrzebna jest potężna tolerancja, żeby puścić w niepamięć inwektywy. Trzeba dużej odwagi lub braku rozwagi, żeby obrażać wybawcę, stojąc nad przepaścią.

Widzę, że zamiast ładnie podziękować, włączyłaś tryb wiedźmy.

Na skutek własnego eksperymentu Alisa znalazła się w świecie, który zadziwiał swoją złożonością. Brak wyczucia wywoływał nieporozumienia. Nieznajomość dworskiej etykiety i brak obycia narażały ją na śmieszność. Polewki bywają różne: czarna oznacza odrzucenie, a biała – niefrasobliwość.

Jeżeli wybranka zje zupę i w niej zasmakuje, to znaczy, że przyjmuje zaloty wojownika. A jeśli przy tym zacznie wychwalać potrawę, to…

Na odkrywanej wyboistej drodze nie raz można się potknąć.
Arrow  podawał pomocną dłoń we właściwej chwili.

Siła uczuć jest potężna. Miłość cierpliwa jest i wiele wybacza. Jej wielkość na początku oszałamia, a po latach budzi wdzięczność.

Po wielu latach uzmysłowiłam sobie, że jego wielka miłość, bezgraniczne oddanie i uwielbienie, jakie mi okazywał, sprawiły, że miałam życie usłane gwiazdami.

Pani Joanna Sprenger sprawiła, że jej powieść jest odlotowa. Życie bywa fascynujące, ale często nie jest łatwe. „Usłane gwiazdami” może być wtedy, kiedy docenimy jego wspaniałość. Zaskakujące posługiwanie się zróżnicowanym językiem świadczy o niestandardowym traktowaniu literatury. Młodzieżowe, lekkomyślne słownictwo zadziwia kontrastem
z urzekającymi, poetyckimi porównaniami.

Zatopiłam się w pocałunku słodkim jak czekolada, upojnym jak lampka wytrawnego wina, rozkosznym jak ciepły, morski wiatr.

Pełen uznania dla Autorki muszę przyznać, że jestem zaskoczony Jej pomysłowością. Trzeba wyjątkowych umiejętności, żeby dojrzałego czytelnika urzec swoją romantyczną wizją. 

Za egzemplarz książki z dedykacją dziękuję bardzo Autorce, 
pani Joannie Sprenger.   

Wątpliwa sprawiedliwość nie zawsze opiera się na prawdzie.

Tytuł: Misterium

Autor: Dean Koontz

Tytuł oryginalny: DEVOTED

Tłumaczenie: Cezary Frąc

Wydawnictwo: Albatros 12.07.2023

Kategoria: kryminał / fantasy

Ilość stron: 448

Moja ocena: 7/10


Gdzieś, niekoniecznie daleko, na wąskiej uliczce między prosektorium
a biurem szeryfa, istnieje niewidzialna i nieoznaczona granica miedzy sprawiedliwością a prawdą. Opiniowana sprawiedliwość jest subiektywna. Tylko prawda jest autentyczna, jeżeli zostanie ujawniona. Żeby dokonać właściwego wyboru, nie wystarczy kierować się swoimi naturalnymi zaletami: inteligencją, wrażliwością i empatią. Trzeba mieć odwagę stanąć vis a vis zła, zakłamania.

Są niezliczone wybory, których musisz dokonać, niezliczone rzeczy, które mogą ci się przydarzyć. Ogrom możliwości może cię porazić, odebrać umiejętność podjęcia decyzji, a strach przed zagrożeniami może cię sparaliżować.

Woody milczał, ale odbierał bodźce i czuł miłość, zaufanie, troskę.

Mama musiała go podnieść i zanieść do łóżka, a jego bezsilność nigdy nie była bardziej upokarzająca.

Mrok sprzyjał tajemnicy. Nawet w ciszy telepatycznie porozumiewają się wzajemnie zwierzęta. Węchem wyróżniają osobników wrogich, nienawistnych, skażonych złem.

Oszukiwanie tych, którzy pachną gniewem lub zazdrością – albo jeszcze gorzej – było usprawiedliwione, ponieważ ci ludzie byli niebezpieczni.

LUDZIE. Zaszczytne określenie dla stworów, które zatrzymały się
w naturalnym rozwoju. Zamiast ewolucji wybrali dewolucję. Przekonani
o potędze sztucznej inteligencji, zaakceptowali ją u siebie, wykorzystywali bez skrupułów. Władza jest jak narkotyk; raz spróbowana – uzależnia. A stamtąd już blisko do jądra ciemności, darknetu. I dla naukowców, eksploratorów psychiki, i dla „przedstawicieli prawa” nie ma zbędnych ograniczeń na drodze do kariery. Dla zbrodniarzy.

To nie były skurcze sumienia, ponieważ jego sumienie nie było dość muskularne. Były to skurcze pragnienia, żądzy pozycji społecznej
i władzy, kierujące nim, odkąd pamiętał.
   

Każdy dzień mógł zmienić prawie wszystko w życiu. Śmierć jak wiatr czy  nawałnica wstrząsają ludźmi jak starym domostwem. Jedynie księżyc przełamuje ciemność i jest szansa na wytchnienie. Tylko nocą, kiedy dom zasnął, chłopiec wychodził na werandę z jabłkiem w dłoni. Nawet dzikie zwierzęta były odważniejsze. Nikt ich nie płoszył, a obraz zapisany w pamięci został zwizualizowany w płótnie obrazu.

Najdelikatniejsze refleksy księżycowej poświaty emanowały z niektórych bladych elementów kompozycji: z plasterków jabłka w dłoni Woody’ego, z jego twarzy, z miękkiej sierści trzech jeleni, z białych kwiatów jabłoni. Nad wszystkim górował ciemny las.

Przeczytana przeze mnie książka Deana Koontza przypomina opisany wyżej obraz. Autor zawsze przyciągał mnie ciepłem uczuć i wrażliwością opisów. Niestety, tym razem Misterium wstrząsnęło mną, ale nie zafascynowało. Tytuł nawiązuje tylko do treści, bo tytuł oryginalny nawet w swobodnym tłumaczeniu bardziej wpisuje się w treść utworu. Powieść spełniła moje oczekiwania i więcej satysfakcji ponad to nie odczuwałem. Po zamknięciu książki pomyślałem, że pan Koontz wyciągnął z „Devoted” z szuflady. Spodziewałem się więcej po pisarzu, który napisał 109 książek. Ten pan już usiadł na laurach. 

Zakup książki sfinansowany przez Księgarnię Gandalf


Jak nie utonąć i chodzić po żywym morzu snów na jawie?

 Tytuł: Żywe morze snów na jawie

Autor: Richard Flanagan

Tytuł oryginalny: The Living Sea of Waking Deams 

Tłumaczenie: Maciej Świerkocki

Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie, premiera 23.03.2022

Kategoria: literatura obyczajowa

Ilość stron: 272

Moja ocena: 9/10


Matko cierpiąca, zbolała, dzielna… Matko otoczona pielęgniarkami, czy trzymałabyś się kurczowo życia, gdybyś wiedziała, jak bardzo zostałaś odczłowieczona?

Pielęgniarka, w przeciwieństwie do Anny, nie czuła obrzydzenia wobec tego gnijącego w łóżku zwierzęcia.

We współczesnym świecie najważniejsze elementy tracą znaczenie. Wszystko stopniowo zanika: rzeczy, cisza, flora i fauna, Myśli myślniki ład  przecinki, cisza,  u c z u c i a,  LUDZIE. Jest tak, jakby ktoś użył photoshopa albo grał komputerowo.

Skąd stary człowiek czerpie siłę, żeby żyć wbrew logice i diagnozom lekarskim? Jakim cudem zamiast po prostu umrzeć, utonąć w niebycie – wciąż żyje?

Nie wystarczyło mu, że chodziła po powierzchni swojego morza snów na jawie.

Władza w każdym wymiarze okazuje się złudna.

Władza represjonowana, władza wyzwolona, władza oswobodzona była dla niej jako kobiety Świętym Graalem. Teraz pomyślała: władza to kłamstwo. Władza to pułapka. Władza to iluzja.

Kiedy powoli znikała nadzieja, Anna czasem marzyła o innym lepszym lżejszym życiu. Siedząc przy szpitalnym łóżku Franci, chciała wznieść się ponad szarość życia i bezwład woli. Pragnęła pofrunąć jak łąkówka krasnobrzucha… Lepsze to niż jechać coraz szybciej na spotkanie ze śmiercią.

„Żywe morze snów na jawie” to powieść, którą się przeżywa a nie tylko czyta. To jest zbiór refleksji nad sensem życia bez względu na wiek. Młody człowiek skręci dżointa i idzie dalej. Stary człowiek zanika, jakby jego kiedyś jędrne ciało kurczyło się kurczyło kurczyło. Co wtedy? Co jeszcze ma jakikolwiek sens?

Richard Flanagan ma jakiś szczególny dar tworzenia książek, „skazanych” na nagrody. Czytając tę powieść odleciałem. Chwilami znikał mi wrodzony optymizm, a gardło blokowała pestka od awokado.

Za egzemplarz książki dziękuję bardzo Wydawnictwu Literackiemu




„Przepowiednia”, która pomaga uwierzyć w siebie.

 Tytuł: Przepowiednia

Autor: Izabela Deneseńko

Wydawnictwo: Novae Res 2021

Kategoria: literatura dziecięca

Ilość stron: 115

Moja ocena: 8/10



Świat jest tak ciekawy, że warto go poznawać i podejmować wyzwania. Trzeba spełnić tylko nie wymagający wysiłku warunek. Mięczak nie imponuje kolegom. Klasowy klaun nie bawi wystarczająco. Nie wolno udawać gorszego, słabszego i bardziej leniwego, niż rzeczywiście jesteśmy.

Tak w ogóle to chciałbym zgłosić nieprzygotowanie – powiedziałem, zawstydzony własnymi słowami.

Nawet kiedy strach zagląda w oczy, nie wolno się poddawać. Uciec może tylko mały, strachliwy i kruchy szklany konik.

Trzeba być odważnym, by stawić czoło złu, ale ile wyrozumiałości potrzeba, by polubić samego siebie.

Szymon podjął wyzwanie i przyjął od drwala błękitną zbroję. Początkowo ciężka była niezmiernie, ale wszystko można opanować: nawet strach
i umiejętność strzelania z łuku. Kiedy jeszcze zobaczył metalowego jastrzębia polującego na gołębie, decyzja została podjęta bez wahania.

Śmiertelnie ranione stworzenie zniknęło, ale nie bez śladu. Pozostał po nim pył koloru miedzianego, który opadł na moje buty.

Wtedy stało się jasne, że „Przepowiednia” musi się wypełnić. Trzeba
z dumnie  wypiętą piersią stanąć do walki na czarno-białej szachownicy. As w ręku da pewność siebie, aby przepędzić wrzaskliwego wroga. Odwaga pomnoży siły nawet jeśli dotychczas nie bardzo było wiadomo, jak to jest z mnożeniem i dzieleniem.

Czasem trzeba się dobrze nagłowić, by wygrać. No ale odwaga! Odwaga to podstawa!

Tylko później nie spuchnij z dumy jak balon, młody rycerzu! Najważniejsze to zapomnieć, że kiedyś pech krępował siły i myśli.

Pani Izabela Deneseńko zabrała czytelników w niesamowicie ciekawą wyprawę. Czy może być coś bardziej fascynującego niż poznanie „Przepowiedni” zapisanej w wielkiej księdze? Odkrywanie podwodnego świata to kapitalna przygoda.

Z przyjemnością wkroczyłem w świat bajecznych sekretów. Poznałem niezwykłych przyjaciół. Pani Denieseńko w pięknym stylu przypomniała mi, jak kiedyś fantastycznie było wyobrażać sobie inny wymiar świata. „Przepowiednia” to mądra, przemyślana i czarowna opowieść dla dzieci. Jestem przekonany, że rodzicom i dziadkom też będzie łatwiej przekazać ważne myśli o kluczowych zaletach człowieka. Ostatecznie czym młodsza młodzież nasiąknie, tym doroślejsza się poszczyci…  

Za egzemplarz książki dziekuję bardzo Wydawnictwu Novae Res

Tytuł: Stróże
Autor: Jakub Ćwiek
Wydawnictwo: SQN 2018
Kategoria: powieść obyczajowa
Ilość stron: 383
Moja ocena: 7/10

I znów potarłem szczękę kantem dłoni... Co za przyzwyczajenie? Ach, to przez te kontakty z Butchem :) Sympatyczny z niego facet, mimo że szary.

Ale spokojnie! Ja nie jestem jeszcze szary! Od dawna mam świadomość, że opiekuje się mną skrzydlaty Stróż i robi to  skutecznie. Jego nie widzę, ale mnie jeszcze wszyscy widzą, chyba że celowo nie zauważają. To tylko ich problem. Zapewniam was, że mam się dobrze i póki nie trafi mnie na przykład zbłąkana kulka dowolnego kalibru, nie stanę się szary. Po prostu wierzę w anielską opiekę. Tak niewiele wystarczy, żeby zostać świętym - mieć Jezusa w sobie i za sobą. 

Nie trzeba być aniołem, wystarczy być dobrym człowiekiem. Nad tym pracujemy regularnie ja i komisarz Ryjek, bohater powieści Jakuba Ćwieka "Stróże". Ten dzielny i ufny policjant pomagał swojemu aniołowi Stróżowi, ale i sąsiadowi w kłopotliwej sytuacji. Słusznie zauważyła uprzejma sąsiadka: Jaki facet spotyka się z kobietami, które nie odróżniają męskich ust od kołnierzyka? Ryjek wspierał Butcha w innych trudniejszych sytuacjach. Współpraca rozwijała się owocnie, kiedy szary z rosnącym zainteresowaniem wertował podręcznik dla przyszłych profilerów. 

Stróże chronią swoich podopiecznych w sytuacjach codziennych, niebezpiecznych i czasem niesamowitych. Stróż myślący jak człowiek to Stróż skuteczniejszy. Co prawda nie każdy anioł jest przyjacielski, bo nordyckie bóstwo Loki to typek cyniczny, wyrachowany i przebiegły, który działał przekraczając prawo. 

Wraz z nimi nalatałem się po świecie aż do woli, bo Wiecie, jak to mówią: gdzie anioł nie może, tam psa pośle. Kiedy Loki trafił między psy, to nawet jemu nie uwierzyli, choć sie przedstawił. 

Pan Jakub Ćwiek wpadł na ciekawy i oryginalny pomysł napisania powieści sensacyjno-fantastycznej z aniołami Stróżami w rolach głównych. Domyślałem się, w jakim towarzystwie przyjdzie mi spędzić najbliższy czas. Autor pozytywnie zaskoczył mnie wyjaśnieniami dotyczącymi tej specyficznej opieki. Przeczytałem bardzo przyjemną książkę, której fabuła toczy się w zdecydowanie męskim świecie. Nie brakuje w niej barwnych opisów sytuacji, ale też niestety słownictwa "znad kufla z piwem". Trochę przesadził w tej kwestii Pan Ćwiek, ale cóż: nawet anioły bywają nieidealni. Prawdziwa i trafna jest satyra na Polaków, którzy all inclusive podczas wojaży traktują zbyt dosłownie. Ta książka jest bardzo dobrą propozycją na długie jesienne wieczory i dlatego ją polecam.


Na koniec zostawiłem sobie przestrogę dla was: Niebezpieczeństwo, które sobie wyobrażasz, jest zawsze większe, niż to, które się na ciebie czai. 
Tytuł: Eryk
Autor: Terry Pratchett
Tłumaczenie: Piotr W. Cholewa
Wydawnictwo: Proszyński i S-ka 2012
Kategoria: fantasy
Ilość stron: 114
Moja ocena: 8/10


Historia kołem się toczy, a właściwie można napisać, że dyskiem. Nie można jej biegu przyśpieszyć, ale warto spróbować ją odwrócić  ;)Tylko ludzie się nie zmieniają: mają te same wady i zalety. Przekonywał mnie o tym Terry Pratchett.


Tezumeni, podobnie jak my, lubili narzekać, ale robili to melodyjnie. Jak mogli inaczej reagować na otaczającą ich rzeczywistość, jeśli nawet ich bóg Quelcamisoatl był przez króla traktowany jak zwykły pracownik. Ostatecznie nie był przecież księciem, diukiem lub innym arystokratą. Istnieje cenna rada, dzięki której łatwiej jest żyć w trudnych czasach - trzeba się jak najwięcej śmiać.

Trzeba się śmiać, bo w przeciwnym wypadku człowiek oszaleje

Należy również doceniać nudę, bo tak trudno ją znaleźć.

Przebyłem tę podróż w czasie do krainy Tezumenów z nastoletnim demonologiem "Erykiem" i posłusznym mu demonem, magiem Rincewindem. Ale co to za mag, który nawet nie potrafił skoczyć do sklepu spożywczego po miętówki...

Ta wyprawa w czasie okazała się bardzo ciekawa. Szukając najpiękniejszej kobiety na świecie, przypomniał nam autor wojnę,
w której wtoczono do miasta drewnianego konia. 
Czym byłaby podróż bez rozważań, jak powstał Wszechświat. Może nie zapoczątkował tego Wielki Wybuch, a po prostu Ciągła Kreacja? Droga opisana w tej książce wiodła przez dżunglę, gdzie pojawia się czasem jodłujący facet, bujający się na lianach. Bezwzględnie trzeba patrzeć pod nogi i nie podnosić czegokolwiek.

... nie podnoś żadnych pędów w żółto-czarne pasy, leżących na ścieżce
i poruszających się nieznacznie, ponieważ na końcu mają tygrysa

Eryk, tytułowy bohater książki Pratchetta wybrał się piekła. Przechodząc po kamieniach z zapisanymi dobrymi chęciami dotarł do miejsca, gdzie spotkał dwóch mitycznych bohaterów: tytana, któremu orzeł rozszarpywał wątrobę, i króla uparcie toczącego pod górę wielki głaz.
Tą opowieścią w wielkim stylu powróciłem po latach do literatury fantasy. Terry Pratchett to pisarz rewelacyjny, który z właściwym sobie humorem, wiedzą i swadą prowadzi czytelnika. Świat przecież obiecuje nam przeróżne niespodzianki i ciekawostki.

Huragan, dryf kontynentalny, cykle klimatyczne... wszystko jest na miejscu

Nie jest czymś oczywistym, że tego typu opowieść musi być zawarta
w opasłym tomiszczu. Autorowi wystarczyło 114 stron. Ta lektura dała mi ogromną przyjemność i była fantastyczną odskocznią od problemów.

Na koniec mam dla Was jeszcze jedno pytanie:

- A co to jest mechanika kwantowa?
- Kobieta, która naprawia kwanty. Tak myślę