Zmiana światopoglądu to problem ponadczasowy.

 Tytuł: Orlando

Tytuł oryginalny: Orlando

Autor: Virginia Woolf

Tłumaczenie: Tomasz Bieroń

Wstęp: Dorota Kotas

Wydawnictwo: Literackie, premiera 25.01.2023

Kategoria: literatura piękna

Ilość stron: 303

Moja ocena: 9/10



Lepiej być nieznanym i pozostawić po sobie kamienny łuk, piwniczkę, mur, na którym dojrzewają brzoskwinie, aniżeli spłonąć jak meteor, nie pozostawiając ani pyłku.

Skromność nie jest modna w czasach, kiedy tworzymy swoje wizerunki. Czy to jest znak czas? Pragniemy czuć się dowartościowani, potrzebni, oryginalni. Czy właśnie teraz jest czas na radykalne zmiany? Marzyć to za mało. Aby przemienić się, trzeba wyjść poza granice marzeń, urealnić swoje potrzeby?

Człowiek, który potrafi druzgotać iluzje, jest zarazem bestią i powodzią. Iluzje są tym dla duszy, czym atmosfera dla planety.

Orlando, syn szlachetnego i dzielnego ojca pragnął kontynuować dzieło rodziciela. Kiedy w zasięgu klingi nie pojawiał się przeciwnik, trzeba było choćby spróbować walki z duchami przeszłości. Trzeba dorosnąć, ażeby spełnić oczekiwania opiekuna, patrona. Szczęśliwym był, kto doznał zaszczytu z ręki swego władcy płci jakiejkolwiek. Wierność koronie miała przymieść młodzieńcowi zaszczyty.

Miał być synem jej wieku starczego, opoką jej ułomności, drzewem dębowym, na którym znajdowało wsparcie jej zwyrodnienie.

Jeszcze nie pomyślał o przyszłych godnościach niedoświadczony młody poeta, a już na swej drodze spotkał kobiety. Większość z nich rubasznością i swobodą obyczajów dorównywała ptakom. Jedna tylko młoda Rosjanka była tą przy której najtwardszy lód topniał. Kiedy emocje poruszają serce, otwierają się nowe perspektywy.

Bowiem słuszność miał filozof, który mówi, że granica miedzy szczęściem a melancholią nie grubsza jest aniżeli ostrze noża.

Jak nagle pojawiły się nad kochankami rajski ptak miłości i sęp pożądania, tak szybko uciekły, przerażone niewiernością, a może naiwnością. Orlando, zmęczony gniewem, zasnął na siedem dni, aby obudzić się w nowej tożsamości.

Jakąż fantasmagorią jest umysł, jakimż miejscem schadzek niepodobieństw.

Skąd bierze się pomysł współcześnie żyjących ludzi na świadomą zmianę płci? Symbole kolorystyczne miały duże znaczenie już dla Virginii Woolf, autorki „Orlanda”. Tęczowe barwy nie są tylko modnymi kolorami. Trzeba przekroczyć most porozumienia, aby odnaleźć się w nowej codzienności. Dawniej kobiety ukrywały swoje walory pod krynolinami. Widok zgrabnej kostki budził pożądanie mężczyzn. A co rodzi się w umyśle obserwatora, kiedy nad szpilką dominuje kosmata goleń? Zmiana płci nie oznacza utraty wrażliwości i estetyki, jeśli takowe sercem dotychczas władały. Pamiętać tylko warto, że nie wszystko, co jest na transparentach, budzi powszechne zaufanie. Dyskrecja to cnota, która wciąż z nadzieją towarzystwa pragnie. Wybaczcie proszę, słownictwo niedzisiejsze, ale to konsekwencja  przeczytanego doskonałego dzieła z przełomu wieków. Zaskoczyła mnie pani Dorota Kotas swoim wstępem do dzieła Virginii Woolf. Moja ścieżka życiowa nie biegnie obok LGBTQ, ale swiatłość umysłu Mrs Woolf w mistrzowskim stylu odsłoniła tę kurtynę niedyskrecji. 

Za egzemplarz książki dziękuję bardzo Wydawnictwu Literackiemu