Tytuł: Klucz Jeffersona
Autor: Steve Berry
Tłumaczenie: Zbigniew Kościuk
Wydawnictwo: Sonia Draga 2013
Kategoria: thriller.
Ilość stron: 471
Moja ocena 6/10


Pieniądze przydatne są do zdobycia władzy. Władza jest jak narkotyk. Daje nadzieję na bogactwo, które rodzi głód dominowania nad innymi. Te kolejne ogniwa łańcucha przetrwania nie gwarantują bezpieczeństwa.



Czasami ludzie, którzy otrzymali zbyt dużą dawkę narkotyku, zaczynają wierzyć, że wszyscy ich kochają, że świat byłby gorszy, gdyby nie stali na straży. Zaczynają wierzyć, że maja prawo do władzy.

Historia pokazała, że bezpieczeństwo prezydenta Stanów Zjednoczonych Ameryki jest tylko pozorne. Zdrada może wycieknąć z miejsca najbardziej zaskakującego. Trzeba odnaleźć „Klucz Jeffersona”, do którego doprowadzić może nas Steve Berry.

Pojedynczy człowiek niewiele znaczy, jeśli nie ma wsparcia we Wspólnocie. Zaskakująca wydaje się sytuacja korsarzy, którzy działają w świetle prawa chronieni stosownym dokumentem. Temu, kto odważy się przeciwstawić utrwalonym zasadom, grozi nawet śmierć. Wariantem presji wywieranej na niego mogą być wstyd i upokorzenie, które porażają jak ból.

Ta powieść jest zimna jak lufa pistoletu przystawiona do skroni. W opisanym świecie interesów, polityki, wywiadu nie ma  miejsca na sentymenty i wzniosłe uczucia. Tu rządzą strach, zemsta, nienawiść, posłuszeństwo potwierdzone przysięgą.

Wróg mojego wroga jest  moim przyjacielem.

„Klucz Jeffersona” jest typową książką akcji. Nie szukajcie tu analizy sytuacji politycznej. Bohaterowie działają szybko i skutecznie. Piękne i inteligentne kobiety czarują zapatrzonych w nie mężczyzn przekonanych o swojej potędze. Odnaleziony klucz zadziwia swoją tajemniczością. 

Ta powieść jest dobrą propozycją literacką do leżakowania w bezpiecznym cieniu drzewa – zabawi i nie zmęczy. Krótko mówiąc – mniej dostałem niż sobie obiecywałem. Ostatecznie nie każda książka musi spędzać sen z oczu.