Niespokojna kuracja sanatoryjna

Tytuł: Śledztwo w sanatorium

Autorka: MArgota Kott

Wydawnictwo: Ezooneir 2024

Kategoria: kryminał

Ilość stron: 254

Moja ocena: 8/10

Dom, praca, zakupy. Szara codzienność, trochę zmienna. Emeryci bardziej samotni, spoglądają przez okno, czekając na jakąkolwiek niespodziankę. Czasem spotkanie z przyjaciółmi jest jak święto. Rzadkie i wątpliwe atrakcje to wizyty u lekarzy. A wszystko ograniczone dolegliwościami, nudą – szare jak mgła. Coś trzeba zrobić, zmienić, wyciągnąć szatki z szafy pełnej wspomnień. Drobiazg może rozruszać wyobraźnię i sztywne stawy.

Czasami życie przypomina podróż małą łódeczką po wzburzonym oceanie.

Walizka już jest wyciągnięta z pawlacza. Garderoba odświeżona. Bilet do uzdrowiskowego kurortu leży przygotowany. Żeby tylko pozytywne emocje ubarwiały dzień… Każdy lubi sensacje, ale umiarkowane.

Czasem jednak wystarczy zaledwie kropelka, by wywołać burzę
w szklance wody.

Trzynastka na drzwiach pokoju nie może okazać się pechowa… Kto by wierzył w przesądy? W środku na Ewę czekała Ela, fantastyczna od pierwszego spojrzenia. Ten błysk w oku i filuterny uśmiech bardzo obiecujący. Świat należy do kobiet!

Ona lubiła się przeglądać w zwierciadłach męskich oczu. Codziennie.

Warto wyruszyć na podbój męskich serc, czyli miejscowej mniejszości etnicznej. Naturalny, taneczny wdzięk w uroczej oprawie jest gwarancją wymarzonej rehabilitacji.

Miało się wrażenie, jakby czyjeś ciepłe ręce otulały i głaskały całe ciało.

A to przecież tylko kąpiel solankowa… Później dopiero będzie się działo… Ostatecznie kobieta jest jak piękne dzieło sztuki w odpowiedniej ramie. Zabawa zaczyna się, kiedy dwie przyjaciółki zaczynają być do siebie szczegółowo podobne. Trzeba o nie dbać, a nie narażać na niebezpieczeństwa.

Zawistni ludzie śledzą każdy nierozważny krok. Uwielbiają plotki i lubią tę upojną woń skandalu. Dobrze, że kamień rozbił tę głowę, a nie inną. Niech się dzieje, co chce, byle obok mnie. To Taki psychologiczny wentyl bezpieczeństwa.

Na szczęście w pobliżu czuwa przystojny, rozsądny, bystry
i spostrzegawczy Zbigniew Doberman. Samozwańczy Anioł bez skrzydeł.

Nawet w spokojnym mieście w ludzkich głowach budzą się demony,
o czym przekonała mnie pani Margota Kott. Jej powieść to barwna, sensacyjna opowieść, doskonała na wieczorny relaks. Autorka postarała się o to, by nie budzić niesmaku koszmarnymi obrazami. „Śledztwo
w sanatorium”, zaprezentowane w romantycznej oprawie, daje wiele powodów do satysfakcji. Doskonale przygotowana merytoryczna warstwa powieści wzbudziła moje uznanie. Gorąco zapraszam wszystkich, a szczególnie młodych czytelników, do śledzenia tej
i kolejnych atrakcji Sanatoryjnego Klubu Miłośników Sensacji.
 

Za egzemplarz książki z dedykacją dziękuję bardzo
Autorce, pani Margotcie Kott.

4 komentarze:

  1. Recenzja zachęca do sięgnięcia po książkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taki miałem cel :) Ten kryminał nie ośmiesza ludzi starszych i nie określa ich jako stetryczałych osobników. Autentycznie ciekawe śledztwo zachacza o tak modną tematykę genetyki. Goraco polecam ci tę książkę i dziękuję bardzo za komentarz oraz zainteresowanie. Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  2. Nie słyszałam wcześniej o tej książce, ale zachęciłeś mnie do przeczytania :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tę recenzję właściwie można uznać za premierową. Spotkanie z kuracjuszami sanatorium w Ciechocinku było dla mnie bardzo interesujące. Znam ten nastrój i zapewniam, że jest autentyczny. Ucieczka od codzienności i samotności może przybrać dowolnie wybraną formę, a finał przygody jest zaskakujący. Gorąco polecam Ci tę książkę i pozdrawiam serdecznie

      Usuń

PRAWA AUTORSKIE
Zgodnie z ustawą z dnia 4 lutego 1994 roku o prawie autorskim i prawach pokrewnych, przedmiotem prawa autorskiego jest każdy przejaw działalności twórczej o indywidualnym charakterze, ustalony w jakiejkolwiek postaci, niezależnie od wartości, przeznaczenia i sposobu wyrażenia (utwór). Prawo autorskie działa automatycznie – ochrona praw autorskich rozpoczyna się z chwilą ustalenia utworu, bez konieczności spełnienia jakichkolwiek formalności przez jego twórcę. Utwór nie musi przy tym być skończony. Wszystkie teksty i zdjęcia zamieszczone na blogu są moją własnością – chyba, że na końcu postu zaznaczono inaczej. Zabraniam kopiowania ich i rozpowszechniania w sposób inny niż poprzez dzielenie się adresem niniejszego bloga.