Obrazy śmierci

 Tytuł: Krótkie pożegnanie

Autor: Mariusz Czubaj

Wydawnictwo: Znak Crime, 24.04.2024

Kategoria: kryminał

Ilość stron: 320

Moja ocena: 9/10


Nie chcę zasnąć. Nie dziś. Boję się snów.                

Są takie chwile, kiedy sen jest oczekiwany jak dar, jak lek… A kiedy senne zmory prześladują, chciałoby się usunąć je z upartej pamięci. Jak przeklęte powidoki wracają twarze ludzi, których już nie można spotkać w realu.

Są spojrzenia, które wkręcają się w mózg.
Młody Ukrainiec przestraszony jak przestępca, który musiał uciec
z domu.
Zmasakrowany facet już niczego nie widzi.
Zabita dziewczyna, której ktoś umalował powieki znienawidzonym fioletowym cieniem.
Zastrzelony mężczyzna, który w ostatnich słowach wyraził Krótkie pożegnanie: Jeszcze się spotkamy.

Kiedy, gdzie? W niebie czy piekle? Wkrótce czy kiedyś, w odległej przyszłości?

Błażej Janczar tak długo czekał na jakiekolwiek wyjaśnienia śledcze… Właściwie sam mógł zacząć działać. Nie musiał czekać dziewięć lat. Byłemu koledze policjanci chyba by pomogli. Przecież zaufał fachowcom.

A wystarczył jeden nieefektowny, sugestywny, pewny siebie i władczy facet, żeby nadać sprawie właściwe tempo. Co zrobić, żeby stać się niewidocznym, kompletnie nikim albo bardzo kimś?

Schowany w swoim zaciszu, potężny i wymagający człowiek
o znaczącym nazwisku „Konieczny”, czekał za biurkiem, które wiele detali zasłaniało. Potężny jak…

…Deus absconditus. Niewidzialny dla maluczkich stwórca, który porusza strunami świata. 

Ocknij się chłopie! Błażej, jesteś trzciną. Zrozumiałem też, że trzcina potrafi się boleśnie odwinąć. Chlasnąć jak należy. I na tym polega jej nieoczywista siła.

Ludzie i rzeczy: punkty, które trzeba ze sobą połączyć, żeby trafić do mordercy. Przerażony marchand tylko pozornie lojalny i dyskretny. Walther za paskiem daje złudzenie mocy.

Skoro masz pistolet, to po to, żeby z niego strzelać, a nie żeby jeść nim obiad, i konwersować po francusku.

Pan Mariusz Czubaj jest wciąż na topie polskich pisarzy sensacyjnych. Utrzymuje się na jednakowo wysokim poziomie od debiutu. „Krótkie pożegnanie” to raczej nie zapowiedź finiszu, a tylko opisany obraz silnych emocji i współczesnej Polski. Mocne wyjście zostawmy Chandlerowi. W tekście skrzy się gorzki humor, wywołany realiami. Stand-up comedy to okazja, by zakpić z decydentów, a zarazem stworzyć odpowiednie tło fabuły. Ta rozwija się, jak kartki z zapiskami, nieprzypadkowo porzuconymi. Po zamknięciu tej książki pozostały mi dwa uczucia: doskonała proza i charakterystyczny, wyraźny zapach śmierci.

Wziąłem prysznic, żeby zmyć z siebie brud, ten widzialny i niewidzialny.

Do zobaczenia wkrótce!

Za egzemplarz książki dziękuję bardzo pani Violetcie Wiśniewskiej
i Wydawnictwu Znak


Za kulisami wybiegu

Tytuł: Fratelli. Prawdziwa włoska rodzina.

Autor: Santo Versace

Tytuł oryginalny: Fratelli. Una famiglia italiana.

Tłumaczenie: Justyna Kukian

Wydawnictwo: Znak Koncept 28.03.2024

Kategoria: biografia / autobiografia / pamiętnik

Ilość stron: 200

Moja ocena: 10/10


Zdjęcie Claudii Schiffer w białym kostiumie od Versace opatrzono bardzo krótkim podpisem: SIMPLY BEUATIFUL. Naturalnie wszystkie kobiety są mnie lub bardziej piękne, ale oko mężczyzny jak skaner odczytuje damskie kształty. Już mały chłopiec, Gianni Versace, niepokoił
w przedszkolu zakonnice, kiedy na swoich rysunkach utrwalał wizję zachwycających gwiazd filmowych.

Ich zdaniem należało mieć chłopaka na oku, ponieważ był już małym maniakiem seksualnym.

On po prostu wiedział, czego potrzebują kobiety, by błyszczeć. Pracując ze swoją mamą w atelier, przeczuwał siłę działanie prât-à-porter. Nastał czas, żeby odnaleźć nowy trend. Teraz kreacje odważnych kobiet miały je ozdabiać, a nie tylko okrywać. Stylowym przebojem w latach 70. było łączenie elementów graficznych, a przede wszystkim kolaż tak naturalnych surowców jak jedwab i skóra. Wystarczy przecież dotknąć ciało, aby poczuć je sensorycznie.

Santo Versace przypomniał: Nasza przyjaciółka i klientka Lalla Spagnol powiedziała, że kostiumy Giorgia dodały jej dziesięć lat, a Gianniego je odjęły.

Doskonałe samopoczucie kobiet to nie tylko wierne odbicie w lustrze, ale i odpowiednia oprawa. Mniej urodziwych mężczyzn też trzeba ubierać, choćby było to tak kontrowersyjne jak propozycja jasnych pastelowych garniturów. Uomo senza cravatta był jednym ze sposobów podkreślenia urody mężczyzn. Klienci mogli chodzić bez krawatów, ale odpowiedni wygląd pracowników miał świadczyć o poziomie firmy i marki rodzinnego imperium. Byliśmy inkluzywni, zanim to pojęcie powstało.

Santo zacytował wypowiedź brata po ustaleniu logo firmy:

- Kiedy ludzie będą oglądać stroje Versace, skamienieją przerażeni, jakby patrzyli w oczy Meduzy – powiedział kiedyś półżartem Gianni.

Pokazy to nieodłączny element w branży modowej. Piękne modelki czarują klientów. Odpowiednia reżyseria to część sukcesu. Ciemnoskóra gwiazda modelingu w obcisłej sukience i bronią w dłoni była zjawiskowa jak w  proroczym śnie.

Naomi żartobliwie wycelowała w Gianniego.

Ostatni pokaz odbył się w katedrze Narodzin św. Marii, kiedy mistrza żegnali rodzina, przyjaciele, modelki, gwiazdy, a nawet księżna Diana.

Monochromatyczny pokaz mody dla państwa w czerni.

Czytając bardzo emocjonalną, profesjonalną i nieprzesadną książkę
o rodzinie Versace przeniosłem się w świat, kiedy ekskluzywne butiki były rzadkością. „Fratelli. Prawdziwa włoska rodzina” to powieść doskonała jak perfekcyjny wykrój. Ona jest ciepła jak rodzinne relacje godne pozazdroszczenia. Ta opowieść jest elegancka jak wytworna kreacja wieczorowa. Olśniewa specyficznym nastrojem, zastrzeżonym dla wielkich domów mody. Na koniec zostawiłem moją osobistą refleksję po obejrzeniu w Internecie kreacji Dua Lipy na gali nagród Grammy
w roku 2022. Poczułem się, jakbym spojrzał w oczy Meduzy.

Za egzemplarz książki dziękuję bardzo Wydawnictwu Znak Koncept 

Łuny we łzach

 Tytuł: Niech się udzieli ogień

Poetka: Margota Kott

Autorka obrazów: Agata Burnat

Kategoria: poezja

Ilość stron: 70

Moja ocena: 10/10


Ptak nadziei odleciał, zostawiając kobietę samą z jej myślami. Zniknął we mgle. Świat stał się taki przygnębiający, jak jego barwy czarno-czarne. Mikroświat ogranicza człowieka jak szklana kula, w której brakuje nadziei a łzy blokują gardło. Pesymizm jak używka, karmi wybujałe przesądy i przepowiednię pecha.

Ona czuje się jak Ślimak pozbawiony skorupy.

Człowieku niezbędny jak tlen, dotrzymaj obietnicy. Możesz przysiąc, że zatrzymasz tsunami. Zrób to. Teraz to tak nie wiele, co jest tak bardzo potrzebne.

A może to jest właśnie ta chwila, kiedy trzeba odmienić swoje życie? Trzeba założyć bezpieczny płaszcz, zapiąć guziki.

Już pora
Zamknij za sobą drzwi

Trzeba zamknąć wspomnienia. Wystarczy niewidoczny dla wszystkich tatuaż, którego pustkę wypełnił tusz.

Oczyszczam przestrzeń z niedomówień
Ważę słowa

Weź do ręki wodze, zamknij drzwi. Wyznacz sobie azymut, cel… Cokolwiek, co jest ci potrzebne. Wyprowadź bestie swoich uczuć
i uwierz, że decyzja należy do ciebie. Powtarzaj sobie: To ja trzymam ster.

Jasne, że przeżyty strach jest zapisany w duszy. Jednak daj szansę nadziei.

Łuna, która nie gaśnie
Smutek w oczach

Przyjdzie czas, kiedy będzie można odbudować swój świat. Tylko, żeby miał to kto zrobić…

Z płomieni zbuduję ostrokół
Wokół rozpadających się domów

Kiedy czytałem wiersze pani Margoty Kott, czułem, jak smutek zaciska palce na moim umyśle. Czasem musiałem wstać i otrząsnąć się. Szukałem za oknem promieni słońca. Potrzebuję ich jak daru życia
w wolnym kraju. A tymczasem zbyt często widziałem krople deszczu, ściekające po szybie jak łzy z obrazów pani Agaty Burnat. To ona zatrzymała uczucia na swoich dziełach. Zainspirowała literatkę i poetką Margotę Kott do poetyckiej interpretacji obrazów zamkniętych w słowach i otwartych na odbiór wybranych, i przypadkowych, jak ja osób.

Za egzemplarz tomiku wierszy z dedykacją 

dziękuję bardzo Autorce Magrotcie Kott 


Niespokojna kuracja sanatoryjna

Tytuł: Śledztwo w sanatorium

Autorka: MArgota Kott

Wydawnictwo: Ezooneir 2024

Kategoria: kryminał

Ilość stron: 254

Moja ocena: 8/10

Dom, praca, zakupy. Szara codzienność, trochę zmienna. Emeryci bardziej samotni, spoglądają przez okno, czekając na jakąkolwiek niespodziankę. Czasem spotkanie z przyjaciółmi jest jak święto. Rzadkie i wątpliwe atrakcje to wizyty u lekarzy. A wszystko ograniczone dolegliwościami, nudą – szare jak mgła. Coś trzeba zrobić, zmienić, wyciągnąć szatki z szafy pełnej wspomnień. Drobiazg może rozruszać wyobraźnię i sztywne stawy.

Czasami życie przypomina podróż małą łódeczką po wzburzonym oceanie.

Walizka już jest wyciągnięta z pawlacza. Garderoba odświeżona. Bilet do uzdrowiskowego kurortu leży przygotowany. Żeby tylko pozytywne emocje ubarwiały dzień… Każdy lubi sensacje, ale umiarkowane.

Czasem jednak wystarczy zaledwie kropelka, by wywołać burzę
w szklance wody.

Trzynastka na drzwiach pokoju nie może okazać się pechowa… Kto by wierzył w przesądy? W środku na Ewę czekała Ela, fantastyczna od pierwszego spojrzenia. Ten błysk w oku i filuterny uśmiech bardzo obiecujący. Świat należy do kobiet!

Ona lubiła się przeglądać w zwierciadłach męskich oczu. Codziennie.

Warto wyruszyć na podbój męskich serc, czyli miejscowej mniejszości etnicznej. Naturalny, taneczny wdzięk w uroczej oprawie jest gwarancją wymarzonej rehabilitacji.

Miało się wrażenie, jakby czyjeś ciepłe ręce otulały i głaskały całe ciało.

A to przecież tylko kąpiel solankowa… Później dopiero będzie się działo… Ostatecznie kobieta jest jak piękne dzieło sztuki w odpowiedniej ramie. Zabawa zaczyna się, kiedy dwie przyjaciółki zaczynają być do siebie szczegółowo podobne. Trzeba o nie dbać, a nie narażać na niebezpieczeństwa.

Zawistni ludzie śledzą każdy nierozważny krok. Uwielbiają plotki i lubią tę upojną woń skandalu. Dobrze, że kamień rozbił tę głowę, a nie inną. Niech się dzieje, co chce, byle obok mnie. To Taki psychologiczny wentyl bezpieczeństwa.

Na szczęście w pobliżu czuwa przystojny, rozsądny, bystry
i spostrzegawczy Zbigniew Doberman. Samozwańczy Anioł bez skrzydeł.

Nawet w spokojnym mieście w ludzkich głowach budzą się demony,
o czym przekonała mnie pani Margota Kott. Jej powieść to barwna, sensacyjna opowieść, doskonała na wieczorny relaks. Autorka postarała się o to, by nie budzić niesmaku koszmarnymi obrazami. „Śledztwo
w sanatorium”, zaprezentowane w romantycznej oprawie, daje wiele powodów do satysfakcji. Doskonale przygotowana merytoryczna warstwa powieści wzbudziła moje uznanie. Gorąco zapraszam wszystkich, a szczególnie młodych czytelników, do śledzenia tej
i kolejnych atrakcji Sanatoryjnego Klubu Miłośników Sensacji.
 

Za egzemplarz książki z dedykacją dziękuję bardzo
Autorce, pani Margotcie Kott.

Warszawskie nowe tango

 Tytuł: Ostatnie tango

Autor: Piotr C.

Wydawnictwo: Novae Res 15.02.2024

Kategoria: literatura obyczajowa

Ilość stron: 296

Moja ocen: 9/10



Upadek na kastet jest pechowy. Gorsze od tego może być zamknięcie
w celi z żądnymi wrażeń osadzonymi. Trzeba walczyć o dominację, nawet kiedy fetor zatyka nos, a tył jest niezabezpieczony. Myśli tłuką się po łbie jak szalone i pozostaje odliczać dni do śmierci.

1514 dni to szmat czasu. Jak je przeżyć, kiedy wszystko traci sens?

Bez względu na to, z kim i jak obudzi się facet, musi mieć trwałe zasady:

Duma.
Poczucie siły.
Charakter.

Ciula można udawać, ale tylko frajer da się na to złapać. Prostak nie wie, po co potrzebny jest kobiecie dobry fryzjer, jak się je homara i o czym mówi holenderski DJ.

Drwalu przed pójściem za kraty był Kimś, który mógł wszystko.

Po powrocie okazało się, ze tak naprawdę nie wiem, kim jestem.
W zaparowanym lustrze odbija się Posiwiały buldog z męskim klimakterium.

Zza kiery świat wygląda inaczej. Przeciętnego złotówę nie stać na to, żeby podarować lasce kurs. Zamieniłem się nagle w księcia z bajki?
A może w gwiazdę Tik Toka?

A niech tam! Raz, nie zawsze. Z kolegami można uczcić każdy dobry gest.

Stukamy się plastikowymi kubkami.
- Za co pijemy? – pytam.
- Za nas. Za lordów. Za panów świata. Za złotówy tego miasta – mówi Boczek.

Wszystko schodzi na psy. A przecież można postępować inaczej. Z klasą. Z szacunkiem dla kobiet. Elegancko.

A co było złego w tym, że facet otwiera kobiecie drzwi do samochodu
i podaje płaszcz?

Ostatecznie różnych pasażerów wozi się w gablocie. Czasem damę, czasem awanturnicę. W bagażniku zmieszczą się zarzygani gnoje, którym zapachniała czyjaś kasa, dragi, prochy. Życie jest pełne niespodzianek.

 Kiedy były pies, a jeszcze wciąż przyjaciel Rafix, w porę upomni za błędy, wyjście jest już tylko jedno? Samobój?

Patrzę tępo w przestrzeń.
To co? Może dzisiaj?
Taki piękny wieczór na umieranie. Tak pięknie zachodzi słońce.

A może jednak lepiej pójść w „Ostatnie tango” w Warszawie?

Bo Starość nadchodzi, kiedy już nie rozumiesz świata, który cię otacza. Starość nadchodzi, kiedy już nie potrafisz kochać.

W (przed) Ostatnie tango wyruszyłem z Piotrem C. Na długo zostanie mi w pamięci facet jak sałatka warzywny: skomplikowany jak przypadkowe smaki, jeszcze niepowiązane, ale obiecujące. Barwny, choć niezupełnie strawny. Nadmiernie przesolony, a czasem pieprzy bez umiaru. Zapewniam was, że warto przesiąść się ze skody do subaru, choć do maserati jeszcze daleko. Taka jest książka „Ostatnie tango” i jej bohaterowie. Ja lubię nowe wyzwania literackie, a wy weźcie ze mnie przykład.

Za egzemplarz książki dziękuję bardzo Wydawnictwu Novae Res

Głębia wody, mielizna uczuciowa.

 Tytuł: Skarpetka w antyramie

Autor: Marian Derdo

Wydawnictwo: Novae Res 16.10.2023

Kategoria: powieść obyczajowa

Ilość stron: 190

Moja ocena: 8/10


Jedna mądra małpka, przemyślnie schowana w nogawce, zasłania oczy, żeby nie wszystko widzieć. Druga, już pusta, obijała się o żebra Roberta, schowana do kieszeni marynarki. Może jedna z nich miała wpływ na działania tego faceta…

Kiedy jedno niebo miga nad głową, a drugie topi się w… wodzie, szalone pomysły mogą pojawić się w głowie. Do czego doprowadzą myśli dopiero  zebrane, a jeszcze nieuporządkowane? Do ucieczki w ciemność?

Czy można uniknąć przeznaczenia?

Czy to był bieg ku zatraceniu, czy tylko ułańska fantazja, która przypadkiem nieszczęśliwie się zakończyła?

A przecież nie ma przypadków. Częściej życiem człowieka kierują decyzje, czasem niezbyt rozsądne.

Kiedy Marek zobaczył swojego przyjaciela, pędzącego na koniec orłowskiego mola, nie dostrzegł rozpaczy.

Wtedy w jego twarzy widać dziką radość, w ruchach zwierzęcą energię, a w oczach, choć ledwie widocznych, decyzję, już podjętą, a więc prawie dokonaną.

Kiedy dorosły facet przeskakuje przez barierkę, na co liczy? Na to, że głębia uczuć ustatkuje się? A może głębia wody miała schłodzić gorącą głowę? Jeśli dojrzały mężczyzna nie liczy się konsekwencjami działań, to czego można się po nim spodziewać?

Jeżeli facet nie bierze pod uwagę emocji i uczuć innych ludzi, to nie jest rozsądny. Zmuszenie zszokowanego strażnika do brodzenia w mętnej od wodorostów wodzie, zakrawa na szczeniacki dowcip. Oskarżanie kobiet
o generalną niewrażliwość ociera się o szowinizm. Twierdzenie, że odkrycie grawitacji ziemskiej było chwytem marketingowym, kojarzy się z cynizmem. Czy ktoś pozornie bliski potrafi zrozumieć motywację desperata?

Jak brzmi wyznanie twardziela, który potrafił sterować łodzią, a płynął na mielizny uczuciowe? Łatwo siedzieć przed sercoodporną szybą monitora.

To właśnie ta szyba działa na mnie jak wyciskacz łez, bo stanowi brutalne urzeczywistnienie nieosiągalności. Dlatego właśnie płaczę wszędzie… Biedaczek w krótkich spodenkach…

Podobno każdy człowiek ma dwa wilki: białego i czarnego. „, Dzieciak” hoduje koszatkę, nieśmiałe zwierzątko.

Z reguły jest schowane gdzieś głęboko, boi się świata i rzadko wychodzi z ukrycia. Jest bardzo delikatne, a swoje gniazdo buduje z naszych emocji, z naszej wrażliwości, z tego… co w nas najlepsze.

Najlepsze w powieści „Skarpetka w antyramie” jest opisanie pozornie dorosłego mężczyzny. Taki facet ma w sobie coś z szalonego naukowca: eksperymentuje na żywych organizmach. W książce, którą bardzo umiejętnie napisał pan Marian Derdo, bardzo spodobało mi się określenie faceta jako głonda. Nie musicie zgadywać, co to za twór naturalny. Wystarczy przeczytać tę książkę. Co prawda przypomina ona trochę zmiany atmosferyczne: pioruny ze spokojnego nieba, potem nawałnicę, a w końcu słońce po burzy. Po tej lekturze o dwóch stwierdzeniach mogę was zapewnić: nie każdy przyjaciel zasługuje na to zaszczytne miano;
a drugie: ten Autor potrafi bardzo dobrze pisać. Jeśli bohater powieści denerwuje mnie, to znaczy, że nie jest „papierowy”.

Za egzemplarz ksiązki dziękuję bardzo Wydawnictwu Novae Res

Smak kandyzowanych kwiatów i miłości.

Tytuł: Kucharka Fridy

Tytuł oryginalny: La cocinera de Frida

Autorka: Florencia Etcheves

Tłumaczenie: Dagmara Magryta

Wydawnictwo: LeTra 2023

Kategoria: literatura obyczajowa

Ilość stron: 480

Moja ocena: 10/10


Najgłębsza, choć zmienna jak ocean, jest miłość. Ukryte na dnie muszle skrywają w swoich wnętrzach życie. Żeby sięgnąć po ten skarb, warto ryzykować wciąż i od nowa.

Ale malarka nie przejmowała się tym, miłość wydawała się jej wystarczająco dobrym powodem niepowodzenia.

Frida Kahlo otwarta na życie, wykorzystywała swój kunszt. Pokazywała widzom kolory życia i wyobraźni. Stworzyła swój drugi wizerunek, wolny od bólu. Wiedziała, jaką chce być, i jaką pokazywać się. Barwny strój
z ulubionym fioletem skutecznie krył jej ograniczenia.

Ona, która samą siebie przekształciła w dzieło sztuki. Która wymyśliła siebie na nowo, by się uratować.

Figuratywne malarstwo Fridy jest niepokojące i sugestywne. Grejfrutowi i pomarańczy brakuje skromności i elegancji, ale już jabłko jest z natury kuszące. Ta kobieta smakowała potrawy i życie.

Wszystkie seksualne instynkty mieściły się w pragnącym ciele Fridy. Ona nie kochała, ona pożerała.

Nayeli, jej kucharka i przyjaciółka, początkowo nie potrafiła czytać
i pisać, ale czarowała smakami i zapachami. W garnku potrafiła zamknąć kulinarny sekret Meksyku.

Dobre jedzenie to mieszanka zmysłów, z których żaden nie może zostać pominięty.

W pracowni artystki szokowały nie tylko perfumy od Elsy Schiaparelli, ale i autoportrety, gdzie dwa serca lub dwie twarze były niczym artystyczny podpis autorki. Stamtąd w swój intymny świat murali uciekał Diego Rivera.

Założył skórzane buty i trzema precyzyjnymi ruchami wspiął się na rusztowanie, jak ranne zwierzę, które szuka schronienia w jaskini.

Był ten życiowy artysta nicponiem i ropuchą, jak go nazywała Frida. Nie przeszkadzało to Nayelii zachwycać się nim. Swoją żelazną zasadę przekazała kobietom w następnych pokoleniach: Utrzymywała, że wychowanie jest w rękach tego, kto gotuje jedzenie, które trafia do twojego żołądka

Młoda i piękna mistrzyni kuchni nie tylko została w pamięci ludzi, ale i na obrazie, dla którego warto było zabić. Zasłuchani w rytm tanga „Desencuentro”, czekający pod drzwiami na wytęsknionych gości, pomyślcie o tych, którzy już odeszli i fizycznie nie wrócą.

Mieszkają w miejscu bardzo podobnym do naszego, więc musimy na nich czekać z jedzeniem, muzyką i aromatami.

Opowieść o „Kucharce Fridy” jest fascynująca i niepokojąca. Niektóre cytaty snuły mi się w podświadomości przez dłuższy czas. Przepowiednia o tym, że ktoś umrze jak syreny, lub wizja kryształowych ludzi, są niezapomniane. Podziwiam malarstwo Fridy Kahlo i uwielbiam smakować jedzenie. To wszystko odnalazłem w odpowiednich dawkach, w powieści pani Florencii Etcheves. Wysmakowana proza ułatwia wyobrażenie sobie obrazów. Jestem pełen uznania dla Autorki, której książkę gorąco polecam.

Za egzemplarz książki dziękuję bardzo Wydawnictwu LeTra